Jak przestać być mężem a pozostać dobrym ojcem.

Artykuł ukazał się w tygodniku WPROST nr 46/2016

Mądrzy ojcowie szukają sposobów, by uczestniczyć w codzienności razem ze swoimi dziećmi. Po rozwodzie z ich matkami nadal chcą być częścią życia dzieci.

Najtrudniej poradzić sobie ze stratą i to wcale nie wielkich wydarzeń, tylko nudnej codzienności – mówi Jan, 45-letni poznaniak, ojciec dwójki dzieci. – Kiedy mieszkałem w domu, irytowało mnie to, że dzieciaki hałasują w sobotę o 6 rano i wybrzydzają przy kolacji. Dziś najbardziej mi tego brakuje. Sąd zdecydował, że mogę zabierać dzieci do siebie co drugi weekend, odbierać ze szkoły i spędzać z nimi środowe popołudnia. Ale to mało – dodaje. Na tablicy ogłoszeń w szkole synów znalazł anons o warsztatach organizowanych przez poradnię psychologiczno-pedagogiczną na temat tego, jak wesprzeć dzieci w sytuacji rozwodu. – Ten dwugodzinny wykład uświadomił mi, co właściwie moje rozstanie z żoną znaczyło dla dzieci, jaką cenę za to zapłaciły – mówi. – Bo płacą zawsze. Tylko od mądrości rozstających się rodziców zależy, jak wysoka jest to cena – mówi psycholog Joanna Żewakowska i zauważa, że coraz częściej dorośli zdają sobie sprawę z kosztów, jakie ponoszą dzieci, więc starają się je minimalizować.

Ojciec zdefiniowany na nowo

Na warszawskim Mokotowie działa SKAT, czyli Stołeczny Klub Aktywnych Tatów, a w nim grupa wsparcia dla ojców w kryzysie okołorozwodowym. – To trudny moment, jest wiele rzeczy, z którymi trzeba się zmierzyć, a nie zawsze jest o tym z kim porozmawiać. Na coczwartkowych spotkaniach jest czas nie tylko na to, żeby opowiedzieć o swoich problemach, posłuchać o tym, z czym mierzą się inni, ale przede wszystkim uświadomić sobie, jakim chce się być tatą – mówi Paweł Maciaszek, terapeuta. Maciej Tański i Robert Boch, którzy są mediatorami rodzinnymi i prowadzili warsztaty dla ojców po rozstaniu, w napisanym wspólnie poradniku „Tata na zawsze” zwracają uwagę na podstawowy problem, z jakim muszą się zmierzyć mężczyźni po rozstaniu: jak przestać być mężem, a wciąż być ojcem?

– Wcześniej te role pokrywały się, po rozwodzie trzeba zdefiniować siebie na nowo. Na początku zmierzyć się albo z poczuciem winy, gdy samemu podjęło się decyzję o odejściu, albo z poczuciem odrzucenia, gdy była to decyzja partnerki – mówi Maciej Tański, psycholog i mediator rodzinny. A wbrew pozorom nie jest to wcale proste. Niektórzy wybierają najłatwiejsze wyjście, po prostu znikają. – Rozstanie z partnerką traktują na równi z rozstaniem z dzieckiem. Po prostu zaczynają nowe życie i zapominają o przeszłości – mówi Maciej Tański i dodaje, że taka postawa jest marginalna. – Zmienia się to zwłaszcza teraz, kiedy ojcowie coraz bardziej świadomie uczestniczą w życiu dzieci: są przy porodach, pełnią funkcje opiekuńcze niemal na równi z matkami. A to znaczy, że w sytuacji rozstania nie chcą być tylko weekendowymi ojcami albo bankomatem z alimentami, ale chcą uczestniczyć w codzienności – dodaje. Chodzenie do szkoły, odprowadzanie na angielski– te wszystkie codzienne czynności po rozstaniu nabierają znaczenia. –Kiedy mediujemy z parą warunki rozstania, to jedną z najważniejszych rzeczy dla ojców jest to, by dziecko mogło u nich nocować zwłaszcza w środku tygodnia, kiedy mogą je zaprowadzić do szkoły lub przedszkola i odebrać z nich– mówi Tański i dodaje, że wbrew pozorom to wcale nie jest takie proste. – Kobiety niechętnie się na to godzą pewnie z obawy, że mężczyzna nie dopilnuje wszystkiego, tak jak one by to zrobiły. Stosunkowo najłatwiej przychodzi wynegocjowanie odebrania dziecka ze szkoły w piątek połączony z weekendem albo odprowadzenie go w poniedziałek po weekendzie – mówi. Podobnie jest z opieką naprzemienną. – W USA czy Skandynawii normą jest, że rodzice opiekują się dzieckiem w takim samym wymiarze czasu. U nas to rzadkość, a wielu ojców o tym marzy – mówi.

Rodzina na przemian

Jacek, 43 lata z Wrocławia, tata ośmioletniej Oli, rozwiedziony od trzech lat. – Od samych urodzin Oli oboje zajmowaliśmy się córką, w tamtym czasie każde z nas intensywnie rozwijało się zawodowo i musieliśmy wyjeżdżać na kilka dni, nawzajem zastępując się przy dziecku. Gdy nasz związek się rozsypał, nie wyobrażałem sobie, że będę weekendowym ojcem. Na szczęście była żona uważała tak samo i zgodnie opracowaliśmy szczegółowy plan opieki, który gotowy przedstawiliśmy podczas rozprawy. Sędzia zrobił wielkie oczy, ale sprawa zakończyła się w 15 minut. A my zaczęliśmy nasze nowe życie z kalendarzem i ołówkiem w ręku – opowiada Jacek. Ustalili, że Ola będzie mieszkać siedem dni u jednego rodzica i siedem u drugiego. To sprawiedliwe rozwiązanie dla rodziców, ale okazało się trudne dla dziecka. – Ola tęskniła do drugiego rodzica od 3-4 dnia tygodnia, nam też w tygodniu, w którym córka była u tego drugiego, było trudno. Gdy do tego Ola zaczęła mieć kłopoty w szkole i w kontaktach z dziećmi, a w domu była niespokojna, psycholog nam doradził system 2+2+3. Czyli – wyjaśnia Jacek –patrząc na ten tydzień, w poniedziałek Olę do szkoły zawiezie mama, ja Olę odbiorę i będzie ze mną do środy. W środę ją zawiozę na lekcje, ale odbierze ją mama, u której Ola będzie do piątku.

W piątek ją odbiorę i cały weekend będziemy razem. Brzmi jak wariactwo, ale okazało się najlepszym wyborem – zapewnia. Ani dziecko, ani rodzice nie tęsknią, bo zanim się obejrzą, już jest zmiana. Rozpisują sobie cały miesiąc, żeby zaplanować resztę życia, zawodowego i prywatnego. – Ola wie, kiedy u kogo będzie, dziadkowie też już nauczyli się to liczyć, cała rodzina sprawnie funkcjonuje – podsumowuje Jacek i dodaje, że bardzo irytuje się, gdy ktoś mu mówi, że jest niesamowitym ojcem. – Jestem normalnym ojcem i drażni mnie gloryfikowanie zwykłego spełniania swoich obowiązków. Dlaczego nie chwalimy matek, że zajęły się dziećmi, a chwalimy ojców? – mówi. – Pułapką, w którą często wpadają rozwiedzeni ojcowie, jest tzw. syndrom ojca z Disneylandu. Rodzic, który okazjonalnie uczestniczy w życiu swojego dziecka podczas spotkań, często nie wie, jak się zachować, co powiedzieć, czuje się bezradny, więc wymyśla atrakcje – a to kino, a to McDonald’s, i jeszcze zdalnie sterowany samolot. Stopniowo jakość kontaktu spada i robi się błędne koło – mówi psycholog Maciej Tański i podkreśla, że w tej sytuacji warto poszukać wsparcia. Na Facebooku działa Klub Ojców, można tu nie tylko znaleźć facetów zainteresowanych aktywnym ojcostwem, ale także praktyczne rady, jak mądrze spędzić czas z dziećmi. Poradnie psychologiczne oferują warsztaty z rodzicielstwa, grupy wsparcia, a także indywidualne spotkania dla osób zainteresowanych budowaniem dobrych relacji z dzieckiem po rozstaniu. – Pomocy można szukać także u kolegów. Dziś rozwód nie jest czymś niespotykanym, więc wiele osób ma podobne problemy i można wymienić się doświadczeniami – radzi Tański.

Wspomnienie Miłości

– Tyle że to nie jest takie proste, bo tak jak kobiety chętnie omawiają swoje życie z koleżankami, tak faceci mają z tym problem. Przy piwie można pogadać o sporcie czy pięknych kobietach, ale jakoś tak głupio mówić o swoich problemach – mówi Jacek Rozenek, aktor i coach, który prowadzi warsztaty dla biznesmenów. – Podczas sesji indywidualnych często pojawia się motyw ojcostwa po rozwodzie. Mężczyźni się otwierają, bo traktują tę rozmowę jako element rozwojowy. To dla mnie ważny element coachingu, bo żeby osiągać sukces w biznesie, trzeba dbać o równowagę w życiu prywatnym, a mądre ojcostwo po rozstaniu pozwala ją zachować – tłumaczy. Sam jest po dwóch rozwodach. Z pierwszego małżeństwa ma dorosłego syna Adriana, z drugiego z Małgorzatą Rozenek – sześcioletniego Tadeusza i dziesięcioletniego Stanisława. – Doskonale dogaduję, się z byłą żoną i nigdy nie miałem kłopotu z utrzymywaniem relacji z dziećmi – mówi. Ale z historii, jakie słyszy od klientów, wynika, że bardzo często kobiety nie chcą zrozumieć, że mąż czy partner odchodzi od nich, a nie od dzieci, i że koniec związku nie jest jednoznaczny z końcem ojcostwa. – Rozstanie to sytuacja, w której rodzice pierwszy raz w życiu mogą być w stanie poświęcić swoje dzieci, żeby wygrać walkę z partnerem. Dzieje się tak, gdy ich wewnętrzne poranione rozstaniem dziecko staje się ważniejsze od tego prawdziwego – mówi psycholog Joanna Żewakowska. Rozenek odwołuje się do nieco innych doświadczeń. – To, że się rozstajemy, nie oznacza, że w byłym partnerze nie ma już nic, co lubimy – mówi. W rozmowach z synami nie tylko zawsze dobrze mówi o ich mamie, ale także chętnie nawiązuje do miłych chwil, które z nią przeżył. – Na przykład, gdy czytamy książki albo coś oglądamy i przypomnę sobie zabawną historię, jaka przydarzyła mi się z Małgosią, to zawsze im ją opowiadam. Oni uwielbiają historyjki, zwłaszcza z czasów, kiedy nie było ich jeszcze na świecie – mówi. Takie wspomnienia dają dzieciom poczucie ciągłości, pokazują, że ich pojawienie się na świecie było ważne i zrodziło się z miłości rodziców. – I nawet jeśli dziś między rodzicami tej miłości już nie ma, to wciąż jest szacunek dla siebie i dla wspólnej przeszłości – mówi Rozenek.

autorka: Magda Kozińska